Dlaczego mnie nie było ?

Komentarze (54) | 30 maj 2014
W ciągu ostatniego miesiąca wpisy na moim blogu pojawiały się wyjątkowo rzadko. Praktycznie w ogóle się nie pojawiały, dostałam od was z tego powodu wiele wiadomości. Część osób się martwiła dlaczego przestałam pisać ( za co dziękuje :*) a część stwierdziła że w ostatnim czasie blog zrobił się beznadziejny bo nie chce mi się go prowadzić, same reklamy itp. Z tego powodu postanowiłam napisać dzisiejszy post, mimo że nie był planowany. Oczywiście dłuższa przerwa też nie była planowana, miałam masę pomysłów na majowe wpisy, które na szczęście sobie spisałam. Tak jak informowałam wcześniej, głównie na instagramie : @bycidealna  moja nieobecność była spowodowana problemami ze zdrowiem i pobytem w szpitalu. 




Wszystko zaczęło się w weekned Majowy. Rozchorowałam się, miałam normalne objawy zatrucia. Mimo zażywania leków przepisanych przez lekarza nie zauważyłam żadnej poprawy. Przekonałam się na własnej skórze, że 24 letniej dziewczynie mieszkającej w centrum, ciężko jest dostać pomoc. Kilkukrotnie odmówiono mi karetki, lekarskiej wizyty domowej też nie mogłam się doprosić. W końcu po dwóch dobach udało mi się ponownie dostać do lekarza, później taksówką pojechałam do szpitala. Byłam tak odwodniona, że nie mogłam poznać się w lustrze.

Okazało się że to zatrucie Salmonellą, które wyjątkowo źle zniosłam bo zwykle pacjenci z tym wychodzą po 7 dniach. Ja chorowałam w sumie 18 dni. Przez ten cały czas nikt nie zastanawiał się po zjedzeniu jakiej zakażonej żywności się rozchorowałam. Zwykle jem sporo mięsa i jaj, a objawy mogą pojawić się do 3 dni po, więc nawet mi samej ciężko się domyślić co to mogło być. Z rzeczy nietypowych jadłam tylko spirulinę, po raz pierwszy, dzień wcześniej i to właśnie na nią padły pierwsze oskarżenia.

Czytając sposoby zapobiegania Salmonellozy zdałam sobie sprawę, że nie stosowałam się do wszystkich zaleceń. Najczęściej bakterie występują w surowym mięsie i jajach. W surowym mięsem zawsze obchodzę się bardzo ostrożnie. Po wyciągnięciu z woreczka czy pudełka dokładnie je opłukuje. Nigdy nie kładę nic na deskę czy talerzyk po takim mięsie, gorącą wodą myję również sztućce, które miały z nim kontakt. W lodówce zawsze mięsko leży osobno. Najczęściej w plastikowych pudełkach. Zdecydowanie gorzej było z jajkami bo nigdy nie wyparzałam ich przed wsadzeniem do lodówki. Nie mam również nawyku mycia rąk po każdym kontakcie ze skorupką. Miejsce w lodówce na jaja mam wydzielone i nigdy nie dotykają innej żywności. Myślę że warto się zastanowić nad zastosowaniem tych rad w naszej codzienności, bo raczej nikt nie chciałby trafić do szpitala, tak jak ja, z dnia na dzień na kilka-kilkanaście dni.

Spędzając sobie czas na oddziale zauważyłam, że zdecydowana większość pacjentów przychodzi z komplikacjami po ukąszeniu kleszcza. W ich przypadku leczenie było ciężkie, bo często antybiotyki nie dawały rezultatów. Większości kleszcz najczęściej kojarzy się z boreliozą, niestety po ukąszeniu można również naprawdę poważnie zachorować np kleszczowe zapalenie mózgu. Warto więc zaopatrzyć się tego lata w spray przeciwko owadom, zwłaszcza gdy wybieracie się na spacer do lasu,opalać sie nad wodę itp

Leżąc w łóżku kilkanaście dni już naprawdę nie mogłam doczekać się wyjścia. W ostatnich dniach planowałam rzeczy, które zrobię po wyjściu, jak później okazało się  po takim pobycie nie łatwo jest powrócić do normalnego funkcjonowania. W pierwszych dniach nawet krótki spacer strasznie mnie męczył, wizyta u babci mieszkającej kilka przystanków ode mnie doprowadziła mnie do zakwasów. Jestem osłabiona i ciągle chce mi się spać. Chcę powrócić do treningów, ale muszę zacząć od krótkich i lekkich aerobów. Nie wiem kiedy zrobię kolejny siłowy. Często mówi się, że jak ktoś zacznie się badać to zaraz coś znajdą. Chyba podobnie było u mnie. Nie cały tydzień po wyjściu okazało się że jeszcze coś mi dolega i czeka mnie jeszcze kilkumiesięczne leczenie. W sumie cieszę się, bo byłam z tym u 3-4 lekarzy i każdy z nich to zbagatelizował twierdząc, że nic mi nie jest. W tym czasie zrobiłam sobie mały detox komputerowy. Z internetu korzystałam najczęściej przez komórkę. Dobrze mi to zrobiło - wcześniej potrafiłam bardzo długo siedzieć przed laptopem, ale już najwyższy czas wrócić na bloga.

Pozdrawiam