W ciągu ostatniego miesiąca wpisy na moim blogu pojawiały się wyjątkowo rzadko. Praktycznie w ogóle się nie pojawiały, dostałam od was z tego powodu wiele wiadomości. Część osób się martwiła dlaczego przestałam pisać ( za co dziękuje :*) a część stwierdziła że w ostatnim czasie blog zrobił się beznadziejny bo nie chce mi się go prowadzić, same reklamy itp. Z tego powodu postanowiłam napisać dzisiejszy post, mimo że nie był planowany. Oczywiście dłuższa przerwa też nie była planowana, miałam masę pomysłów na majowe wpisy, które na szczęście sobie spisałam. Tak jak informowałam wcześniej, głównie na instagramie : @bycidealna moja nieobecność była spowodowana problemami ze zdrowiem i pobytem w szpitalu.
Wszystko zaczęło się w weekned Majowy. Rozchorowałam się, miałam normalne objawy zatrucia. Mimo zażywania leków przepisanych przez lekarza nie zauważyłam żadnej poprawy. Przekonałam się na własnej skórze, że 24 letniej dziewczynie mieszkającej w centrum, ciężko jest dostać pomoc. Kilkukrotnie odmówiono mi karetki, lekarskiej wizyty domowej też nie mogłam się doprosić. W końcu po dwóch dobach udało mi się ponownie dostać do lekarza, później taksówką pojechałam do szpitala. Byłam tak odwodniona, że nie mogłam poznać się w lustrze.
Okazało się że to zatrucie Salmonellą, które wyjątkowo źle zniosłam bo zwykle pacjenci z tym wychodzą po 7 dniach. Ja chorowałam w sumie 18 dni. Przez ten cały czas nikt nie zastanawiał się po zjedzeniu jakiej zakażonej żywności się rozchorowałam. Zwykle jem sporo mięsa i jaj, a objawy mogą pojawić się do 3 dni po, więc nawet mi samej ciężko się domyślić co to mogło być. Z rzeczy nietypowych jadłam tylko spirulinę, po raz pierwszy, dzień wcześniej i to właśnie na nią padły pierwsze oskarżenia.
Czytając sposoby zapobiegania Salmonellozy zdałam sobie sprawę, że nie stosowałam się do wszystkich zaleceń. Najczęściej bakterie występują w surowym mięsie i jajach. W surowym mięsem zawsze obchodzę się bardzo ostrożnie. Po wyciągnięciu z woreczka czy pudełka dokładnie je opłukuje. Nigdy nie kładę nic na deskę czy talerzyk po takim mięsie, gorącą wodą myję również sztućce, które miały z nim kontakt. W lodówce zawsze mięsko leży osobno. Najczęściej w plastikowych pudełkach. Zdecydowanie gorzej było z jajkami bo nigdy nie wyparzałam ich przed wsadzeniem do lodówki. Nie mam również nawyku mycia rąk po każdym kontakcie ze skorupką. Miejsce w lodówce na jaja mam wydzielone i nigdy nie dotykają innej żywności. Myślę że warto się zastanowić nad zastosowaniem tych rad w naszej codzienności, bo raczej nikt nie chciałby trafić do szpitala, tak jak ja, z dnia na dzień na kilka-kilkanaście dni.
Spędzając sobie czas na oddziale zauważyłam, że zdecydowana większość pacjentów przychodzi z komplikacjami po ukąszeniu kleszcza. W ich przypadku leczenie było ciężkie, bo często antybiotyki nie dawały rezultatów. Większości kleszcz najczęściej kojarzy się z boreliozą, niestety po ukąszeniu można również naprawdę poważnie zachorować np kleszczowe zapalenie mózgu. Warto więc zaopatrzyć się tego lata w spray przeciwko owadom, zwłaszcza gdy wybieracie się na spacer do lasu,opalać sie nad wodę itp
Leżąc w łóżku kilkanaście dni już naprawdę nie mogłam doczekać się wyjścia. W ostatnich dniach planowałam rzeczy, które zrobię po wyjściu, jak później okazało się po takim pobycie nie łatwo jest powrócić do normalnego funkcjonowania. W pierwszych dniach nawet krótki spacer strasznie mnie męczył, wizyta u babci mieszkającej kilka przystanków ode mnie doprowadziła mnie do zakwasów. Jestem osłabiona i ciągle chce mi się spać. Chcę powrócić do treningów, ale muszę zacząć od krótkich i lekkich aerobów. Nie wiem kiedy zrobię kolejny siłowy. Często mówi się, że jak ktoś zacznie się badać to zaraz coś znajdą. Chyba podobnie było u mnie. Nie cały tydzień po wyjściu okazało się że jeszcze coś mi dolega i czeka mnie jeszcze kilkumiesięczne leczenie. W sumie cieszę się, bo byłam z tym u 3-4 lekarzy i każdy z nich to zbagatelizował twierdząc, że nic mi nie jest. W tym czasie zrobiłam sobie mały detox komputerowy. Z internetu korzystałam najczęściej przez komórkę. Dobrze mi to zrobiło - wcześniej potrafiłam bardzo długo siedzieć przed laptopem, ale już najwyższy czas wrócić na bloga.
Pozdrawiam
wszystko jest zrozumiałe Kochana, różnie to bywa, nie zawsze mamy i musimy mieć czas :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś !
miałam kiedyś Salmonellę jak byłam mała, to rodzice na początku myśleli, że się najadłam trutki na szczury ;o i też w szpitalu dłuuuugo leżałam, a ostatnimi czasy też wgl nie ćwiczę, jedynie jakieś spacery czy coś, bo mam 0 odporności po przebytej dwumiesięcznej prawie chorobie także doskonale cię rozumiem :3
OdpowiedzUsuńFajnie, że już jesteś, ludzie którzy nie rozumieją, że się nieraz znika po prostu nie mają swojego życia i tylko siedzą przed laptopem nie robiąc nic innego ;)
OdpowiedzUsuńWracaj do zdrowia :* Bez tego nic nie można zdziałać.
OdpowiedzUsuńMasz zamiar zgłosić skargę na pogotowie ?
OdpowiedzUsuńNie wiem, raczej nie chociaż kilka osób w szpitalu mi to sugerowało. Podobno było bezpośrednie zagrożenie życia bo przy takim odwodnieniu można mieć zapaść
Usuńwybacz,absolutnie nie złośliwie,ale skoro przez dwie doby chorowałaś to przez ten czas powinnaś była się zgłosić sama do lekarza rodzinnego albo do szpitala na izbę przyjęć.W nagłych stanach nikt nie wymaga skierowania,przyjmują każdego.Zatrucie,bóle brzucha,wymioty i biegunki nie są wskazaniem do wizyty pogotowia czy wizyty domowej,oczywiście w czasie prowadzą do stanu zagrożenia życia poprzez chociażby skrajne odwodnienie.
Usuńhttp://pl.wikipedia.org/wiki/Stan_nag%C5%82ego_zagro%C5%BCenia_zdrowotnego
dwie doby w domu raczej pod to nie podchodzą.Zasada jest prosta-każdy kto jest w stanie sam dotrzeć do lekarza powinien przyjechać własnym transportem i nie dlatego że pogotowie jest leniwe,ale dla tego że jest cała masa ludzi i przypadków,wypadków do których karetka musi dojechać bo inaczej ktoś umrze.
Proponuję lekturę http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/3195780,malopolska-ma-najmniej-karetek-pogotowia,id,t.html?cookie=1
Pamiętam jak zmarł bardzo fajny człowiek,mieszkał na przeciw stacji pogotowia,ale karetka pojechała do 30-letniego pana z rwą kulszową i jej nie było,zanim przyjechała druga z oddalonej o 15km stacji było za późno,miał migotanie komór-potrzebny jest wtedy defibrylator żeby przywrócić prawidłowy rytm serca-ale go nie było bo bo pan z rwą kulszową zrobił dyspozytorce awanturę jak odmawiała wizyty i zażądał karetki.Przepraszam, że piszę tu takie rzeczy,ale chciała bym żyć w kraju gdzie ludzie są świadomi,rozumieją takie rzeczy i nie naużywają tej,na prawdę wysoko wyspecjalizowanej w ratowaniu życia instytucji.
Wiem i wszystko rozumiem, ale ja naprawdę nie byłam w stanie sama dotrzeć do lekarza nawet pierwszego dnia. Na początku miałam dreszcze i wysoką gorączkę. Już po kilku godzinach zadzwoniliśmy na karetkę, gdzie odesłali nas do lekarza całodobowego. Ten nie chciał przyjechać, ale miałam w domu leki na receptę na takie zatrucia. Po rozmowie stwierdził że powinno mi po tym przejść. Może gorączka przeszła, ale pierwsza noc była ciężka i już na następny dzień byłam bardzo osłabiona. Wszystko co zjadłam zwracałam, łącznie z wodą i bardzo bolał mnie żołądek z głodu. Nic nie przeszło.
UsuńW nocy znowu zadzwoniłam na pogotowie i powiedziałam jaka jest sytuacja od ponad doby. Nie miałam siły dojść z łóżka do łazienki, trudność sprawiała mi rozmowa telefoniczna. Byłam już bardzo odwodniona i bałam się kolejnej nocy, w dodatku sama w mieszkaniu. Usłyszałam tylko tyle: Proszę zadzwonić do lekarza, umówić się na wizytę domową i zorganizować sobie jakieś towarzystwo, bo ktoś będzie musiał jechać do apteki. koniec. Lekarz oczywiście też nie przyjechał: proszę przyjechać taksówką, jest pani młoda. Jestem pewna że nie dałabym rady zejść z 3 piętra sama po schodach.
Ja potrzebowałam pilnie kroplówki nawadniającej a nie lekarza, który mnie zbada i wypisze receptę. Na następny dzień dotarłam do lekarza bo zostałam zaniesiona. (też nikt nie chciał przyjść) Lekarka stwierdziła że te leki które mam mi pomogą (nifuroksazyd, buscopan, torecan) tylko trzeba więcej czasu. Dostałam też małą kartkę "Skierowanie do szpitala" bo zainteresowała się Spiruliną którą jadłam dzień wcześniej "a może to bakterie z glonów" lepiej zbadać. Do szpitala też mnie przyjąć nie chcieli bo takich kartek już się nie używa, ale byłam tak słaba że lekarz się zgodził. Dostałam w ten dzień 7 kroplówek, do 5 nad ranem i w końcu poczułam się lepiej.
No to mi przykro,ja pracuję w małym szpitalu,jedynym w powiecie i ostatnim do granicy,my nie mamy gdzie odesłać i wieści że jakieś kartki są na starych drukach widocznie tu nie dotarły,czasem to ludzi trzeba prosić żeby zostali bo nie dają sobie wytłumaczyć że coś im się dzieje,więc tego typu sytuacje są mi obce.
UsuńZgadzam się z Anonimem powyżej, Twój stan był tym, w którym mogli, a nawet powinni odmówić karetki, bo nie jest to aż tak bezpośrednie zagrożenie życia, jak np. zawał serca, gdzie liczy się każda sekunda, tylko stan poprzedzony dość wyraźnymi objawami, który daje dość czasu na samodzielne dotarcie do szpitala. A to, że byłaś sama i nie byłabyś w stanie zejść do taksówki uważam za kompletną głupotę ze strony Twoich bliskich, osób, które wiedziały w jakim jesteś stanie i nie przypilnowały Cię osobiście. Ja rozumiem, że zdarzają się sytuacje, że wszyscy są daleko, najbliższa osoba jest w pracy, wyjechała, ale ktokolwiek, nie wiem, sąsiadka, koleżanka powinny Cię przypilnować, chociaż zaglądać co 2, 3 godziny czy nic Ci nie jest. To jest kompletnie nieodpowiedzialne ze strony dorosłych osób, żeby zostawić kogoś samego w takim stanie na całą noc! A na Twoim miejscu, następnym razem [oby się nie zdarzył], zamiast w takim przypadku fatygować się do lekarza, pojechałabym od razu na izbę przyjęć do szpitala, bo tam są w stanie zrobić więcej niż w zwykłej przychodni.
UsuńA ja się nie zgadzam, nie zawsze jest możliwość aby ktoś był z tobą przez cały czas. Nawet zaglądanie co 2-3h może być kłopotliwe. Akurat był weekend majowy i moich współlokatorów nie było. Chłopak był ze mną ale nie przez cały czas.
UsuńLeki nie zadziałały, byłam słaba, potrzebowałam kroplówki nawadniającej. Po co mi towarzystwo ? aby wezwać karetkę jak zasłabnę ? Szukałam informacji o stanach nagłych w których można wezwać karetkę i wymieniony jest punkt - uporczywe wymioty: http://www.nfz-lodz.pl/index.php/dlapacjentow/jak-sie-leczyc/1453-stany-nage-zagroenie-ycia. Po weekendzie mogę zadzwonić do rzecznika praw pacjenta i dowiedzieć się dokładnie.
Właśnie po to Ci towarzystwo, żeby Cię dotransportować do szpitala po 2 dniach uporczywych wymiotów. Pomoc pogotowia w mieszkaniu, jeśli tylko ktoś z Tobą tam jest i może znieść Cię do taksówki i szpitala, nie jest niezbędna, jak np. w przypadku zawału, kiedy wiesz, że tego czasu nie ma, a wymioty miałaś od 2 dni, więc miałaś czas na samodzielne dotarcie do szpitala. Wiem, że wymioty, utrata płynów, zaburzenia elektrolitowe to nie jest błahostka, ale też nie jest to stan, którym nie może pomóc ktoś bliski, właśnie przez dotarcie z Tobą do szpitala.
UsuńCzytam Wasze komentarze i nie mogę uwierzyć... Do pijaka leżącego na ulicy przysyłają karetkę, widziałam milion razy, ale człowiekowi, który odprowadza te cholerne składki nie wyślą.
UsuńDo pijaka wysyłają tylko dlatego,że bardzo troskliwy przechodzień dzwoni na pogotowie i mówi że nieprzytomny mężczyzna leży na ulicy,gdyby ten troskliwy się pofatygował,schylił i powąchał co jest przyczyną nieprzytomności i powiedział że pijany śpi na drodze zamiast karetki przyjechała by straż miejska i odtransportowała na izbę wytrzeźwień.Nigdy nie ma wezwań "do pijanego,śpiącego na ulicy" wszystkie brzmią "nieprzytomny na ulicy" szkoda tylko że jak już karetka przyjedzie,wtedy zawsze na sygnale,w końcu to nieprzytomny,to tego troskliwego już dawno nie ma,taki był zatroskany.A procedurę trzeba wdrożyć bo z niej potem rozliczają,przywieźć łacha na izbę przyjęć,gdzie zajmuje czas i miejsce,a jak się wybudzi z pijackiego snu to można doczekać się pod swoim adresem kilku niewybrednych obelg zanim straż albo policja przyjedzie.I wszystko to dzięki troskliwym przechodniom dzwoniącym po karetkę zamiast po straż miejską.
Usuńdla mnie to jednak znieczulica z Waszej strony. Zastanawianie się kto jest wystarczająco chory, aby należała mu się pomoc jest po prostu smutne! Przecież wzywając pogotowie nie zawsze wiemy co nam jest. Trochę empatii, ludzie! Sama jestem chora, ale na chorą nie wyglądam i czasami było mi przykro kiedy ktoś mówił "pewnie wczoraj zabalowała" gdy byłam blada i zapuchnięta, a tak naprawdę całą noc walczyłam o oddech.
UsuńCzasami wstyd mi za rodaków :(
Widzę jeden mądry od drugiego. Pracuję przy szpitalu i mówię Ci, powinnaś zgłosić skargę, bo jak dla mnie jest to karygodne. Nagła 'sprawa' to nie tylko zawały serca, czy utrata przytomności. Przy tak skrajnych odwodnieniach organizmu mogą być tragiczne skutki! Czy Wy od razu z każdym objawem już tego samego dnia lecicie do lekarza? Różne są sytuacje w życiu.Ogólnie od wielu lat mówię,że powinni rozszerzyć 'listę' przypadków do której wysyłana jest karetka. Rola ratowników nie polega głównie na transporcie do szpitala, pojawiają się oni w miejscu, gdzie znajduje się 'chory', udzielają pomocy na miejscu i to oni decydują czy jest potrzeba transportu do szpitala czy nie. Więc tłumaczenie,że karetka to nie taksówka,jest śmieszne.
UsuńDziękuje, bo już myślałam że zwariowałam.
UsuńBoże, jak czytam niektóre komentarze to po prostu nie wierzę. Też ostatnio miałam bardzo, bardzo mocne zatrucie, nie miałam siły przewrócić się ze strony na stronę i jestem w stanie zrozumieć, że Być Idealną serio nie miała jak zgłosić się do lekarza. Wszyscy pierwsi są do oceniania czy ktoś jest w stanie czy nie w stanie, a prawda jest taka, że potężne zatrucie z mocnym odwodnieniem jest poważne i karetka może być konieczna. Jeśli wymiotujesz co minutę, musisz ciągle do łazienki, przymdlewasz z odwodnienia to naprawdę nie ma jak samemu gdziekolwiek pójść.
UsuńZresztą, jak już udało się mnie przetransportować do szpitala to lekarze powiedzieli, że jak najbardziej miałam prawo wzywać karetkę, bo potrzeba było już natychmiastowej opieki medycznej.
I te teksty w stylu "ktoś powinien przy tobie być", "przecież wiedziałaś, że wymiotujesz od dwóch dni" - po pierwsze, tak jak już pisała, nie zawsze ktoś może być przy tobie, po drugie, mocne zatrucia tak dają w tyłek, że ledwo przypominasz sobie jak się nazywasz i czasami NIE MA OPCJI żeby się gdziekolwiek zgłosić. Ludzie, ją męczyła rozmowa telefonicznia (wcale się nie dziwię, ja nie byłam w stanie powiedzieć lekarzowi co mi jest, bo myslalam, ze zaraz znow na niego zwymiotuję, a potem zemdleję), a wy, wielcy znawcy z internetu, wszyscy anonimowi, próbujecie jeszcze ją zjechać.
Macie jakąś znieczulicę, czy co? Musicie zawsze komuś dowalić? Idźcie pobiegać czy coś. :) Karetkę do takich przypadkó wzywać można.
Pozdrowienia Paulina i dobrze, że wszstko już okej. Wiem, że sporo po czasie, ale wiesz - życzenia zdrowia nigdy się nie terminują :)
Wracaj do zdrowia, bo to teraz najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńCo do polskiej służby zdrowia - nie skomentuję, bo sama mam straszne problemy i niestety przekonałam się na własnej skórze jak źle to wygląda.
Ale cieszę się, że już jesteś i z niecierpliwością czekam na kolejne posty.
Pozdrawiam
Najważniejsze, że udało się (mniej więcej) wrócić do zdrowia. Teraz może być już tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze zdrowie ;) Czasem tak jest - że bardzo na siebie uważasz i to akurat Ciebie dopadnie choróbsko. U mnie w domu zawsze przykładało się ogromną wagę do jakości i czystości jedzenia (dokładne parzenie i szorowanie owoców i warzyw przed obraniem ze skórki) a mimo to też miałam zatrucie pokarmowe. A moje koleżanki co jadły owoce prosto z drzewa czy warzywka prosto z krzaka/ziemi bez wcześniejszego opłukania nawet na ból brzucha się nie skarżyły.
OdpowiedzUsuńwww.spragnionaendorfin.blodspot.com
hej! jak dobrze, że wrócilaś. kuruj się!
OdpowiedzUsuńmam pytanie, może mogłabyś pomóc? potrzebuję trening na siłowni na redukcję tłuszczu (waze 75 kg przy 166 wiec spora nadwaga:( ale z kondycja jest niezle, nie jestem totalnym mieczakiem i lubie sie wysilac:P). jak na razie (ee, ok, po 3 treningach) trzymałam się maszyn typu bieżnia, rowerek wiosła (chyb najbardziej lubie wiosla:)) ponieważ te wszystkie maszyny mnie przerażają. nie tym, że będę wyglądać jak kulturysta, jak myśli większość kobiet, o nie! wiem ze to efekt odzywek i megatreningow. chcę nabrać mięśni. przerażają mnie głównie tym, że nie wiem, jak z nich korzystac, i boje sie, ze cos zrobie zle i wszystko na mnie spadnie :D wiec jest to bardzo irracjonalny lek. musze je po prostu wszystkie oswoic :) tylko nie wiem, jaka ilosc powtorzen powinnam robic i jakie cwiczenia... w internecie mowia roznie.
acha, czy moge robic wyzwanie mel b codziennie nawet w dni,w ktorych bede cwiczyc na silowni?
(poza tym plywam, jezdze na rolkach, fitness, biegam troche ale chce zaczac regularnie (C25k jest ok?), jezdze na rowerze ale to traktuje raczej jako rekreacje i sposob transportu :) no i zdrowe odzywianie. pozdrawiam!;)
Już nie mogę się doczekać nowych postów!
OdpowiedzUsuńWitaj! Doskonale wiem, jak musi Ci być ciężko. Dokładnie rok temu mój Tata złapał tę bakterię. Wiadomo, diagnoza pojawiła się dopiero po ok tygodnia, ale mamy to szczęście, że sąsiadka jest pielęgniarką - drugiego dnia wymiotów dostał kroplówkę w domu. Samo leczenie salmonelli trwało ok 2 tygodnie, ale tak jak w Twoim przypadku pojawiły się powikłania. Skończyło się na tym, że spędził jeszcze 2 tygodnie w szpitalu reumatologicznym, a powrót do normalnego funkcjonowania od dnia zachorowania trwał ponad miesiąc. Ubytek 8 kilo, wcześniej przygotowywał się do półmaratonu, a po wszystkim zwykły spacer był wielkim wysiłkiem. A to wszystko przez surowe żółtko dodane do twarogu... trzymaj się dzielnie!
OdpowiedzUsuńczemu czeka cie kilkumiesięczne leczenie?
OdpowiedzUsuńco się dzieje?
jest to związane z salmonellą?
cieszę się że już lepiej... i mam nadzieje ze nic powaznego poza ta salmonella sie nie dzieje, jednak trzymam kciuki badz dzielna!! :)
OdpowiedzUsuńSzybko zdrowiej ! Po prostu wracaj ! Po takich przejściach ze zdrowiem, wszystko będzie inaczej smakować: własne łóżko w domu, trening, jedzenie, proste przyziemne rzeczy zostaną docenione :)
OdpowiedzUsuńZatruć się można niestety szybko i nieświadomie. Współczuję tak długiego pobytu w szpitalu, dla mnie 3 dni to jakaś masakra, ledwo przeleżałam. A co dopiero taki szmat czasu. Życzę jak najwięcej zdrowia! <3
OdpowiedzUsuńhttp://extrafitt.blogspot.com
Niestety ale salmonellą może zatruć się w bardzo szybko a z wyleczeniem nie jest już tak łatwo. Nie wiem jak zniosłaś taki czas pobytu w szpitalu, dla mnie 3 dni to była katorga. Mimo wszystko, życzę zdrowia i szybkiego powrotu do aktywności!
OdpowiedzUsuńhttp://extrafitt.blogspot.com
Uch, dobrze, że jesteś cała po wyjściu i że masz szansę na wyleczenie obojętnie co Ci jest. Dużo zdrowia życzę, zbieraj siły na ćwiczenia! ;)
OdpowiedzUsuńWażne, że już jesteś cała i zdrowa, a do formy z przed szpitala, wrócisz:) zdrówka:)
OdpowiedzUsuńJa wszystko po surowym miesie oplukuje we wrzatku a potem wrzucam do zmywarki na najsilniejszy program. Jak mi sie zmywarka popsuła to mylam deski, noze w goracej wodzie po 2 razy :) Moze obsesja, ale brzydzi mnie surowe mieso i nie pozwolilabym nikomu u mnie w domu przyrzadzac miesa :) musze wiedziec ze zostanie dobrze umyte, a deski, noze starannie umyte. A wszystko od kad zobaczylam jak "tesciowa" tylko oplukala cos po surowym miesie, nie pozwolilam jej juz nigdy u mnie niczego dotkac i wyglosilam kazanie o higienie ;) Np nie wyobrazam sobie, zebym umyla gabka deske po miesie a potem uzyla tej samej do umycia kubka... moze obsesja, ale na szczescie mam zmywarke :)
OdpowiedzUsuńA co do kleszcy... moj chlopak kilka lat temu zachorowal na bolerioze. Przez dluzszy czas byl bardzo senny, zaczal zasypiac za kierownica, wyganialam go do lekarza (sugerowalam chorobe), on mowil ze to z przepracowania. Potem mial wypadek na autostradzie, zasnal za kierownica jadac 120-140/h, mial szczescie ze na drodze nie bylo ruchu i wpadl w pas zieleni i zatrzymal sie na krzakach w ktorych dopiero sie ocknal. Dopiero po tym poszedl do lekarza, po szergu badan okazalo sie ze ma bolerioze. Dostal silne antybiotyki, ktore brak kilka misiecy. Po czym lekarze tu stwierdzili, ze jest wyleczony. Po jakims czasie znowu byl senny, mial bole glowy, ale z badan krwi i plynu mozgowo-rdzeniowego wyszlo, ze nie ma boleriozy juz w organizmie. Oczywiscie nie udaje mi sie go zapedzic na szepienia, kontrolne badania :/ Znam dwie dziedwczyny, ktore tez mialy bolerioze, to naprawde paskudna choroba. Gdy bolerioza zaatakuje mozg, zmiany mogfa byc nieodwracalne... Trzeba sie badac!!!!! I obserwowac miejsca po ugryzieniu tego paskudnego robala!!!!!!!!
Życzę powrotu do zdrowia - szybkiego!
OdpowiedzUsuńKochana dużo siły i zdrówka Ci życzę :-) Ja sama w zeszłym tygodniu poszłam na operację chirurgiczną i .. zwiałam na drugi dzień. Co prawda po operacji i za zgodą lekarzy ale czułam, że jak posiedzę tam dłużej to nie skończy się tylko na jednej chorobie ;-)
OdpowiedzUsuńJa w tamtym tygodniu trafiłam do szpitala, miałam strasznie wymioty, nawet jak napiłam się łyk wody wszystko zwracałam. Byłam tak słaba że chdzenie sprawiało mi problem, rodzice zawieźli mnie o 23 do szpitala. Lekarka któa mnie przyjmowała to był jakiś koszmar. Byłam na poczekalni jedyną pacjętką, zanim ona przyszła, nastroiła się żeby mnie przyjąć minęło chyba pół godziny, ja po prostu leżałam bo nie byłam w stanie siedzieć. Kiedy zaczęła badać mi brzuch to po prostu zaczęły mi lecieć łzy z oczu bo ona tak mocno to ściskała że myślałam że tam nie wytrzymam, naciskala i pytala czy brzuch mnie w tym miejscu boli, mnie bolało wszędzie a ona po kilku minutach stwierdziła coś w stylu że moje odpowiedzi nie są jednoznaczne, ona nic w brzuchu nie czuje, zresztą odkąd tam przyszłam to nie wymiotowałam więc nie wie czy może mnie przyjąć. Ale wysłała mnie na oddzial, badała mnie następna lekarka, od razu kazała mnie podpiąć do kroplówki. Nad ranem przyszedł ordynator, który od razu stwierdził ze mam twardy brzuch, i że rzeczywiście coś się ze mną działo. Okazało się że miałam ostre zapalenie jelitowow-żołądkowe i jakiegoś wirusa. Najzabawniejsze jest to że kazano mi jeść lekkostrawnie i wyeliminować cukier... tylko że do jedzenia dostawałam tam jogurty owocowe albo kromki z dżemem, które były niejadalne. Byłam tam tylko 3 dni, i było to tydzień temu, ale do tej pory nawet chodzenie jest niczym maraton.
OdpowiedzUsuńWracaj do zdrowia jak najszybciej !
OdpowiedzUsuńA treningami się nie martw, powolutku powolutku do celu, a nim się obejrzysz będziesz trenować jak przed chorobą.
<3 :)
Kochana zdrowiej i życzę SZYBKIEGO powrotu na siłownie! :)
OdpowiedzUsuńbrzmi jak długi koszmar, współczuję i życzę duuużo zdrowia teraz! do treningów wracaj powoli i stopniowo, jak się jeszcze nie czujesz na siłach, to lepiej odpocznij, po co przemęczać dodatkowo organizm, choć domyślam się, że już Cię "nosi" ;-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszystko jest już ok :) Jeśli chodzi o kleszcze, jest wspaniałe zioło o nazwie "czystek" - stosują go leśnicy w Niemczech, czy u nas - tego nie wiem, bo żadnego nie znam :) Zawiera polifenole które oklejają bakterie wpuszczane przez kleszcze i je neutralizują. Przytrafił mi się ostatnio kleszcz, lekarz wyjął, ale miałam obawy i na wszelki wypadek piłam herbatkę z tego ziela ;-)
OdpowiedzUsuńWarto wiedzieć w razie "w" :)
Zdrówka życzę!
Fajnie, że już jesteś :)
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się głupimi komentarzami, niektórzy niezadowoleni z siebie ludzie zawsze znajdą pretekst, żeby się do czegoś przyczepić.
Pozdrawiam!
Hej Dziewczyno, zgłoś to jak najszybciej i nie przejmuj się idiotami, którzy lubią wypowiadać się, co komu się należy, a co też nie. Prawda jest taka, że karetki jeżdżą do błahostek jak np. problem z usunięciem szkła kontaktowego. Jeśli zgłaszałaś się po raz kolejny, wszystko MUSI być zarejestrowane w systemie. I bardzo bym chciała, żeby ktoś nagłośnił ten problem, bo też uważam, że to problem, powszechnej ignorancji problemów zdrowotnych u młodych ludzi. Abstrahuję tutaj od totalnej olewki przechodniów np. kilka razy zdarzyło mi się zasłabnąć w autobusie i jak tylko udało mi się jakimś sposobem z niego wydostać, to byłam pewna, że ludzie patrzą na mnie jak na ćpunkę... tak, pewnie byłam blada jak ściana. Dziwnym trafem nikt nie zapytał czy mi pomóc, już nie wspomnę nawet o chęci ustąpienia miejsca w takim autobusie. O tym możemy tylko pomarzyć. Jednak pogotowie istnieje po to, żeby nam pomagać. Nie powinniśmy liczyć na ich łaskę, tylko takie po prostu mają zadanie. W większości przypadków ratują krztuszących się własnymi rzygami alkoholików albo jak wspomniałam powyżej panienki nie potrafiące wyciągnąć sobie soczewki. Generalnie wstyd i kpina, a nagrania z dyspozytorni na pewno są do wglądu. Powodzenia zatem.
OdpowiedzUsuńbilans na dziś od 7 rano do 7 wieczorem- kobieta z ciężkim udarem,nieprzytomna lat 50 w sumie 100km tam i z powrotem na najbliższą neurologię,mężczyzna lat 52 ciężki udar,nieprzytomny znowu te same 100km na tą samą neurologię,dowiedzieliśmy się,że pierwsza pani jest już na oiom-ie bo jej stan jeszcze bardziej się pogorszył,w TK wyszło że ma pękniętego tętniaka mózgu,nie odzyskała przytomności w ogóle,zresztą pan też nie odzyskał,powrót do stacji na chwilę,podjeżdża auto,syn przywiózł ojca własnym samochodem pod pogotowie bo tak jest szybciej-ból w klatce piersiowej-masywny zawał w ekg-znowu w sumie 100km tam i z powrotem tym razem na kardiologię,powrót i kolejny wyjazd-uraz kręgosłupa,nie rusza się nie chodzi-młoda kobieta lat 37-szpital urazówka tym razem jedyne 60km w sumie,powrót i kolejny wyjazd duszności i drgawki u mężczyzny lat 39-szpital i kolejne 60km.Hmmmm to chyba wg Ciebie jakiś niezwykły dzień bo żadne z nich nie było pijane,ani nie nosiło soczewek.Który z tych wyjazdów to błahostka?
UsuńBardzo Ci współczuję :( Uważaj teraz na siebie, wsłuchuj się w organizm. Jeśli potrzebujesz dużo spać, to śpij. Nie katuj się treningami- wystarczy Ci spacer, żeby się zmęczyć. No i ciekawa jestem, czy to przez tę spirulinę nabawiłaś się pobytu w szpitalu...
OdpowiedzUsuńLudzie, nie trzeba jaj przechowywać w lodówce!!!!
OdpowiedzUsuńNa wsi jaja leża sobie spokojnie w ciemnym miejscu w jakimś pojemniku i ani nie myślą się psuć, więc jeśli regularnie robimy zakupy i kupujemy jaja, to te 10 lub 20 sztuk bez najmniejszego problemu przetrwają w szafce!
zdrowia, zdrowia, zdrowia! dobrze, że już jest w porządku, bezpiecznie w domu.
OdpowiedzUsuńzdrowia życzymy!
OdpowiedzUsuńtwarda kobieta :) dobrze, że już w porządku
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że już jesteś! ;)
OdpowiedzUsuńDużo osób miało zatrucie salmonellą po zjedzeniu lodów kręconych. Nie wkręcam nikogo piszę tylko jak było ;). Nie jadłaś ich ostatnio?
OdpowiedzUsuńHej czytam Twojego bloga i jesteś moją inspiracją mam pytanie, na które nie do końca sama potrafię sobie odpowiedzieć, czy mogłabyś mi powiedzieć co Ty o tym myślisz? Otóż stosowałam różne diety, czasem i te niemądre, obecnie dobijam to 2000 (jestem na 1900, ale widzę, że zaczynam lekko tyć) więc chcę już przejść na redukcję, o ile obciąć kaloryczność, 300 kcal? Czy to tak działa, że przeplata się te okresy? powiedzmy 1700, potem znowu dobijanie 2000 i znowu do 1700? itd czy to ma sens?:P
OdpowiedzUsuńZatrucie bakteryjne to nie żarty, mam nadzieję że wracasz już do zdrowia, zwłaszcza że, powoli bo powoli, ale zbliża się do nas lato. Także pomyślności.
OdpowiedzUsuńCzy jesz jajka sklepowe czy z rynku, "od szczęśliwej kurki"? Pytam bo wiąże się to z moim tematem pracy licencjackiej, studiuję mikrobiologię :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim powrotu do zdrowia , ja chciałam motywacyjnie dodać , że trzymaj się jesteśmy z Tobą, zobacz ile masz czytelniczek. A ja tylko chciałam powiedzieć, że zaczęłam ćwiczyć, staram sie odzywiac zdrowo(na razie sie staram, ale idzie mi nieźle :) , biorę też super suplementy BS Suple. Brałaś kiedyś jakieś? Co o nich sądzisz? Mi się super sprawdzają :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWszystko już chyba zostało powiedziane, tylko dodam, że borelioza potrafi być tak samo, a może i bardziej niebezpieczna od kleszczowego zapalenia mózgu. Kleszcze to złe stworzenia, strzeżcie się! Leczenie jest długie i nie ma konsensusu w tej sprawie w środowiskach medycznych- wierzcie, wiem, co mówię.
OdpowiedzUsuńA co do potrzeby hospitalizacji autorki- jasna sprawa! Nie wiem, czy nazwać to wytrzymałością czy głupotą, ale na przyszłość- jeden dzień poważnych, uporczywych wymiotów to powód do stawienia się na SOR dopóki sama umiesz chodzić :) a w tej sytuacji prosta sprawa, że karetka powinna przyjechać! I bez porównywania z innymi pacjentami, licytacji na kto bardziej chory, dla każdego powinno być miejsce.
Ciężko mi krytykować lekarzy ze względu na pewną solidarność środowiska, którą czuję, ale chyba faktycznie nie potraktowano Cię zbyt profesjonalnie. Mam nadzieję, że takie przypadki to wyjątki. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia!