Witam
Tydzień po Biegu na piątkę czyli 6 października odbył się w "Biegnij Warszawo" na którym również mnie nie zabrakło. Tym razem dystans był dwa razy dłuższy czyli 10 km. Mój cel ? pokonać go w niecałą godzinę :)
Na miejsce dotarłam dzień wcześniej, tym razem sama, po nocy w hotelu udałam się na miejsce około 11:00
Start o godzinie 12 był taki akurat, miałam czas się wyspać i nie musiałam tak bardzo spieszyć się rano jak to było tydzień wcześniej. Pogoda była wyjątkowo ładna, nieoczekiwanie zrobiło się ciepło i słonecznie, a już przygotowałam się na niższą temperaturę. W ostatniej chwili przy szatni zmieniłam bluzę na koszulkę - i dobrze ! bo na trasie zrobiło się gorąco.
Na miejscu miałam problem ze znalezieniem co gdzie jest. Było bardzo dużo ludzi więc szybko zrezygnowałam z szukania kogokolwiek i po oddaniu rzeczy do szatni ustawiłam się na starcie. Dopiero po biegu odnalazłam kogoś znajomego. Przed biegiem jeszcze łudziłam się że znajdę jakąś darmową wodę, niestety mino dużych stoisk Nałęczowianki nie było nic. Na szczęście jedna pani powiedziała mi że po 5 kilometrze będzie można się napić.
Najbardziej wątpiłam w siebie na samym starcie, już przed pierwszym kilometrem musiałam już robić przerwę na zasznurowanie buta. Jednak z każdym kolejnym czułam się coraz lepiej. Bieganie w tłumie dodało mi sił, z czasem zaczęłam wyprzedzać kolejne osoby. Po 5 kilometrze faktycznie było stoisko z wodą ale wyglądało to tak że trzeba było stanąć w kolejce znaleźć kubek i nabrać sobie nim wody z wiadra. Wypiłam zdecydowanie za mało, i ktoś mnie oblał. Chwilę później pędziłam dalej. Nie wiem jak przebiegała trasa ale w oddali widziałam pałac Kultury. Gdy w słuchawkach usłyszałam że zostały jeszcze dwa kilometry przyśpieszyłam. Jak najszybciej chciałam odpocząć, nie utrzymałam tempa do końca ale i tak jestem z siebie zadowolona. Tym jednym biegiem pobiłam swoje wszystkie rekordy w Endomondo.
Obecne rekordy życiowe:
Tydzień po Biegu na piątkę czyli 6 października odbył się w "Biegnij Warszawo" na którym również mnie nie zabrakło. Tym razem dystans był dwa razy dłuższy czyli 10 km. Mój cel ? pokonać go w niecałą godzinę :)
Na miejsce dotarłam dzień wcześniej, tym razem sama, po nocy w hotelu udałam się na miejsce około 11:00
Start o godzinie 12 był taki akurat, miałam czas się wyspać i nie musiałam tak bardzo spieszyć się rano jak to było tydzień wcześniej. Pogoda była wyjątkowo ładna, nieoczekiwanie zrobiło się ciepło i słonecznie, a już przygotowałam się na niższą temperaturę. W ostatniej chwili przy szatni zmieniłam bluzę na koszulkę - i dobrze ! bo na trasie zrobiło się gorąco.
Na miejscu miałam problem ze znalezieniem co gdzie jest. Było bardzo dużo ludzi więc szybko zrezygnowałam z szukania kogokolwiek i po oddaniu rzeczy do szatni ustawiłam się na starcie. Dopiero po biegu odnalazłam kogoś znajomego. Przed biegiem jeszcze łudziłam się że znajdę jakąś darmową wodę, niestety mino dużych stoisk Nałęczowianki nie było nic. Na szczęście jedna pani powiedziała mi że po 5 kilometrze będzie można się napić.
Najbardziej wątpiłam w siebie na samym starcie, już przed pierwszym kilometrem musiałam już robić przerwę na zasznurowanie buta. Jednak z każdym kolejnym czułam się coraz lepiej. Bieganie w tłumie dodało mi sił, z czasem zaczęłam wyprzedzać kolejne osoby. Po 5 kilometrze faktycznie było stoisko z wodą ale wyglądało to tak że trzeba było stanąć w kolejce znaleźć kubek i nabrać sobie nim wody z wiadra. Wypiłam zdecydowanie za mało, i ktoś mnie oblał. Chwilę później pędziłam dalej. Nie wiem jak przebiegała trasa ale w oddali widziałam pałac Kultury. Gdy w słuchawkach usłyszałam że zostały jeszcze dwa kilometry przyśpieszyłam. Jak najszybciej chciałam odpocząć, nie utrzymałam tempa do końca ale i tak jestem z siebie zadowolona. Tym jednym biegiem pobiłam swoje wszystkie rekordy w Endomondo.
Obecne rekordy życiowe:
Po pokonaniu mety był duży tłok. Sama byłam zmęczona i spragniona ale wodę rozdawali dopiero za medalami. Do których przepchałam się dopiero po 15 min od ukończenia biegu. W pewnym momencie myślałam że rzucę się na panią która piła coś obok mnie. Myślę że akurat rozdawanie medalów i wody mogło iść trochę sprawniej. Więcej zastrzeżeń nie mam. Mimo takiej ilości osób panowała bardzo ale to bardzo pozytywna atmosfera. Po odebraniu medalu porozciągałam się trochę w rytm muzyki dochodzącej ze sceny, porobiłam zdjęcia ze Spartanami, zwiedziłam stadion Legii i udałam się w stronę hotelu gdzie miałam walizkę.
Już chwilę po 15:00 byłam czekałam na swój pociąg do Krakowa na Warszawie centralnej. Niestety ktoś ukradł mi portfel ze wszystkimi dokumentami, pieniędzmi i biletem. Cudem udało mi się uniknąć płacenia kary w pociągu. Dzień później okazało się że pani sprzątająca pociągi znalazła go w koszu na śmieci w Łodzi. Jeszcze nie trafił w moje ręce ale mam nadzieje że szybko go dostanę. Uważajcie na złodziei w takich miejscach. Gdy nadjechał pociąg wyciągnęłam portfel by sprawdzić na bilecie który mam wagon. Chwilę później już go nie miałam. Zorientowałam się dopiero gdy konduktor poprosił o bilet.
Pozdrawiam
Licho nie śpi, zwłaszcza na dworcach PKP. Dobrze, że się znalazł (tzn. o kasie możesz zapomnieć, ale może chociaż dokumentów oszczędzili).
OdpowiedzUsuńSama żałuję, że nie wybrałam się do Warszawy, ale zbyt późno się dowiedziałam, jednak kolejny rok zapowiada się całkiem biegowo: She runs the night ( w tym roku niestety miałam egzaminy w tym czasie) oraz półmaraton Poznań i kilka innych imprez. Śledzę Twój blog jakiś czas i jest to świetna inicjatywa. Sama zastanawiam się nad założeniem bloga, bo sport to ogromna część mojego życia - coś więcej niż tylko hobby i oderwanie od rzeczywistości ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! :)
W przyszłym roku pewnie też wybiorę się na SRTN, chciałabym również przymierzyć się do półmaratonu.
UsuńJa też nieśmiało myślę o półmaratonie w przyszłym roku :-) Gratuluję życiówki. Mi życiówka nie wyszła, ale nie nawet nie próbowałam, bo mi tłum bardzo przeszkadzał, a raczej przebijanie się przez niego. Zgadzam się, że organizacja na mecie była jedną wielką porażką. To długie truptanie po wodę, gdy dopiero co przebiegło się 10 km w pełnym słońcu, nie należało do przyjemnego finiszowania :-o
UsuńGratulacje Paulina, nie tylko pobiciu rekordów ale i wytrwałości ! :) Co do portfela, to strasznie mi przykro. Warto by zacytować klasyka "Łódź, k***".
OdpowiedzUsuńSzkoda że w innych miastach nie ma organizowanych tak częstych biegów :>
OdpowiedzUsuńGratuluję i zazdroszczę :>
Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego biegania! Ale równie mocno gratuluję sukcesów :) Często przychodzi mi do głowy pomysł, że zacznę biegać, ale przeważnie szybko mi się odechciewa. Może kiedyś się zmobilizuję, ale sądzę że to może nadejść najwcześniej po zimie. :)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu portfela. To niezbyt przyjemne zakończenie tak mile spędzonego dnia (bo mam wrażenie że taki właśnie był).
w ogóle Cię nie poznałam na tym zdjęciu :D
OdpowiedzUsuńGratulacje!!
OdpowiedzUsuńGratuluję rekordów :D Super sprawa, w ogóle świetnie wyglądasz :) No, ale po takim biegu to wiadomo :)
OdpowiedzUsuńZ tym portfelem paskudna sprawa, ale dobrze, że się odnalazł :)
Pozdrawiam :)
Gratuluję ukończenia!! 5 km to taki optymalny dystans, myślę ze tez dałabym sobie z nim rade :)
OdpowiedzUsuńnajbardziej szkoda portfela :/
Nie dość że taka ładna dziewczyna to jeszcze tak potrafi zainspirować.:) Gratulacje:)
OdpowiedzUsuńGratuluję takiego osobistego rekordu, zawsze to jakieś osiągnięcie. I współczuj z tym portfelem, chociaż dobrze że wróci do Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńGratuluje rekordów!
OdpowiedzUsuńgratuluje rekordu i życzę kolejnych!
OdpowiedzUsuńz tymi kradzieżami w dużych miastach jakim jest warszawa, to aż strach sie bac ;) na każdym kroku stoją i patrzą komu co można sprzątnąc..
Podziwiam, podziwiam, podziwiam! Ze mnie po 5 kilometrach byłaby już mokra plama :D
OdpowiedzUsuńSwietnie dałaś sobie radę! :)
OdpowiedzUsuńgratuluję biegu... i współczuję przygody z kradzieżą portfela. takie rzeczy naprawdę mogą popsuć humor. pól biedy kasa, dobrze że masz szansę na odzyskanie dokumentów bo wyrabianie wszystkiego od początku to masakra,.
OdpowiedzUsuńGratulacje! Podziwiam wszystkich, którzy mają odwagę brać udział w zawodach. Sama póki co biegam tylko niedaleko domu. Muszę to koniecznie zmienić w przyszłym sezonie. Jeszcze raz gratulacje i powodzenia na przyszłość.
OdpowiedzUsuńGratulacje wyniku!! :)
OdpowiedzUsuńA co do kradzieży- typowy warszawski dworzec, ale dobrze że chociaż dokumenty do Ciebie wrócą.
Ogromne gratulacje! Szkoda tylko, że taka niemiła sytuacja na koniec:(
OdpowiedzUsuńśliczna z Ciebie dziewczyna!
OdpowiedzUsuńgratulacje świetny czas...ja niestety nie zdążyłam dojechać...;-( może za rok będzie mi dane;-)
OdpowiedzUsuńGratuluję ukończenia biegu!
OdpowiedzUsuńJednak coś endo Ci pokręciło, bo mało prawdopodobne abyś przebiegła cały km w czasie 3:32min. :)
piękna jesteś :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! Oglądając relację z tego biegu miałam wrażenie, że jest tam straszny ścisk, widać nie odbiegało to dużo od prawdy.
OdpowiedzUsuńGratuluję :)
OdpowiedzUsuńWidziałam Cię na starcie, przez jakiś czas biegłyśmy równo, niestety mi kondycja nie dopisała i byłam na mecie kilka minut za Tobą.
To czemu mnie nie zaczepiłaś ? :)
UsuńStres :D Mam nadzieję, że zobaczymy się na Biegu Niepodległości :)
UsuńPiękne reprezentantka Krakowa :))) Gratuluję!!!
OdpowiedzUsuńWspólczuję przygody z kieszonkowcem :(
Na Bieg Niepodleglosci sie wybierasz ?
OdpowiedzUsuńSuper.. Gratuluje, każde bicie rekordu uskrzydla :)
OdpowiedzUsuń_________________________
mizernezmiany.blogspot.com
http://fromhealthinesstohappiness.blogspot.com/ zapraszam, dopiero co zaczęłam blogować, więc.. :)
OdpowiedzUsuńSuper, gratuluję poprawy wyników :)
OdpowiedzUsuńI jednocześnie współczuję tej nieprzyjemnej przygody :/
też tam byłam, też tam byłam <3 Super doświadczenie! tłum porywal i zagrzewał do beigu, to prawda
OdpowiedzUsuń