Witam
Chyba nadszedł właśnie czas składania życzeń świątecznych. Niestety w tym roku w święta trafiła nam się wyjątkowo brzydka pogoda, więc chyba mokrego dyngusa nie będzie - w sumie i tak nigdy nie lubiłam oblewania wodą. Jak byłam młodsza zawsze dostawało mi się "z wiadra" gdy wracałam z kościoła. Teraz już nie mam tego problemu, jestem "za stara" na takie rzeczy, i do kościoła też nie chodzę.
Gdy pomyślę sobie o tych własnie świętach i diecie przypomina mi się historia mojej mamy która miała miejsce dokładnie 2 lata temu.
Moja mama jest bardzo zapracowana i należy do osób "wiecznie odchudzających się" często wycina sobie z gazet rożne ciekawostki, czyta książki o dietach, ale prawie nigdy nie udało jej się zrzucić większej ilości kilogramów. Przy jej trybie życia ciężko o jakąkolwiek aktywność fizyczną, czasami udawało ją się przekonywać bo jakiegoś krótkiego biegu, brzuszków czy skakanki ale to było dawno.
2 lata temu udało jej się schudnąć na moje oko około 10-12 kg w 3 miesiące dzięki samej diecie. ( dla informacji dodam że ma 165 cm wzrostu i waży około 85 kg) Pewnego dnia zmotywowana powiedziała sobie dość i zaczęła odżywiać się głównie rybą i warzywami na parze. W pracy przegryzała sobie obiady pieczywem chrupkim. Oprócz tego dużo wody i 0 ruchu niestety. Nie wiem czy się ważyła ale nie powiedziała mi nigdy ile jej ubyło - jednak wiem że sporo - zaczęła się mieścić w bluzki rozmiaru M - wcześniej ciotka przysyłała jej angielskie 14 czy 16. Widziałam jaka była zadowolona, wyglądała świetnie w tych rzeczach, a szyja robiła jej się "coraz dłuższa" heh
Walkę o idealną sylwetkę na lato przerwały nieszczęsne Święta Wielkanocne, kiedy to na śniadaniu u babci zaczęła jeść - bo nie wypadało odmówić, przecież w końcu raz na czas można.
Zaczęło się od kiełbaski święconej, później jajka, sałatki cały obiad a na końcu ciasta : piszingery, babki i mazurki. Do domu wróciła najedzona, pierwszy raz od miesięcy. I od tego dnia zaczęło się podjadanie, odstępstwa od diety które doprowadziły do efektu Jojo i na lato ważyła tyle ile przed rozpoczęciem diety, albo jeszcze więcej. Nigdy później nie udało jej się osiągnąć czegoś podobnego - szkoda.
Także mogę wam życzyć Kolorowych Świąt Wielkanocnych dużo jajek, smacznych sałatek i mało mazurków. A po świętach efektywnych treningów, stuprocentowej realizacji planów i powalających efektów :) wszystkim.
Pozdrawiam
Chyba nadszedł właśnie czas składania życzeń świątecznych. Niestety w tym roku w święta trafiła nam się wyjątkowo brzydka pogoda, więc chyba mokrego dyngusa nie będzie - w sumie i tak nigdy nie lubiłam oblewania wodą. Jak byłam młodsza zawsze dostawało mi się "z wiadra" gdy wracałam z kościoła. Teraz już nie mam tego problemu, jestem "za stara" na takie rzeczy, i do kościoła też nie chodzę.
Gdy pomyślę sobie o tych własnie świętach i diecie przypomina mi się historia mojej mamy która miała miejsce dokładnie 2 lata temu.
Moja mama jest bardzo zapracowana i należy do osób "wiecznie odchudzających się" często wycina sobie z gazet rożne ciekawostki, czyta książki o dietach, ale prawie nigdy nie udało jej się zrzucić większej ilości kilogramów. Przy jej trybie życia ciężko o jakąkolwiek aktywność fizyczną, czasami udawało ją się przekonywać bo jakiegoś krótkiego biegu, brzuszków czy skakanki ale to było dawno.
2 lata temu udało jej się schudnąć na moje oko około 10-12 kg w 3 miesiące dzięki samej diecie. ( dla informacji dodam że ma 165 cm wzrostu i waży około 85 kg) Pewnego dnia zmotywowana powiedziała sobie dość i zaczęła odżywiać się głównie rybą i warzywami na parze. W pracy przegryzała sobie obiady pieczywem chrupkim. Oprócz tego dużo wody i 0 ruchu niestety. Nie wiem czy się ważyła ale nie powiedziała mi nigdy ile jej ubyło - jednak wiem że sporo - zaczęła się mieścić w bluzki rozmiaru M - wcześniej ciotka przysyłała jej angielskie 14 czy 16. Widziałam jaka była zadowolona, wyglądała świetnie w tych rzeczach, a szyja robiła jej się "coraz dłuższa" heh
Walkę o idealną sylwetkę na lato przerwały nieszczęsne Święta Wielkanocne, kiedy to na śniadaniu u babci zaczęła jeść - bo nie wypadało odmówić, przecież w końcu raz na czas można.
Zaczęło się od kiełbaski święconej, później jajka, sałatki cały obiad a na końcu ciasta : piszingery, babki i mazurki. Do domu wróciła najedzona, pierwszy raz od miesięcy. I od tego dnia zaczęło się podjadanie, odstępstwa od diety które doprowadziły do efektu Jojo i na lato ważyła tyle ile przed rozpoczęciem diety, albo jeszcze więcej. Nigdy później nie udało jej się osiągnąć czegoś podobnego - szkoda.
Także mogę wam życzyć Kolorowych Świąt Wielkanocnych dużo jajek, smacznych sałatek i mało mazurków. A po świętach efektywnych treningów, stuprocentowej realizacji planów i powalających efektów :) wszystkim.
Pozdrawiam
To była taka demotywacja do jedzenia, tak? :P
OdpowiedzUsuńMoże nie do jedzenia, po prostu nie przesadzajcie a po świętach bierzcie się do roboty bo lato za niedługo :)
UsuńPrawie jakbym czytała o mojej mamie... :(
OdpowiedzUsuńbyła na DIECIE a powninno sie n STAŁE zmienic nawyki zywieniowe.
OdpowiedzUsuńtrudne ale mozliwe
Dlatego ruch jest najważniejszy!! Cwiczyc można w każdym wieku i w rożnych formach. Niektórzy tez w czasie diety robią sobie jeden dzień w tygodniu lub rzadziej w którym jedzą coś ulubionego w rozsądnych ilościach. Poza tym trzeba się nauczyć odmawiać, ja często w święta odwiedzałam rodzinę ale nigdy nie dawałam się namówić na jedzenie bo chyba bym pękła hahaha nienawidzę jeść wszystkiego po trochu tak jak to się robi w święta :) Często słyszałam komentarze "księżniczka się pewnie odchudza" albo "księżniczka się może brzydzi" ale w nosie miałam co sobie myślą :)
OdpowiedzUsuńBardzo pouczające i prawdziwe, ale "silna" wola wie swoje... :D A tak żeby zmotywować jeszcze - jeśli wytrwa się w diecie w święta, to potem już do końca.
OdpowiedzUsuńJa pomimo wszystko mam zamiar zjesc trochę ciasta i wafli w swięta,bo na codzien nie jem słodyczy :p
OdpowiedzUsuńa moze chociaż żurek ?:(
OdpowiedzUsuńwrocilam z wyzerki i niestety serniczek zaliczony i sałatka z majonezem i kurczaczek w panierce :(
OdpowiedzUsuńtakze wielkanoc spowodowala masakre w mojej diecie
OdpowiedzUsuńjakie pisklaki słodkie <3
OdpowiedzUsuńJa tez miałam podobnie i też w Wielkanoc :) Po prostu należę do grona osób,które muszą robić wszystko na 100%.Mogę spokojnie nie jeść słodyczy przez parę miesięcy a pózniej nagle zjeść na raz całą tabliczkę czekolady-bo nie umiem skończyć na jednej kostce;).Dlatego święta,czy nie...konsekwentnie odmawiam ,bo znam siebie.
OdpowiedzUsuńzapraszzam do siebie :)
OdpowiedzUsuńw swieta odpuscic mozna, byle pozniej nie wrocic do nawykow:) ale historia zdecydowanie ostrzegawcza i bardzo dobrze:) Tobie rowniez zycze wesolych swiat:)
OdpowiedzUsuńmyślę, że wiele osób niestety tak ma.. wystarczy raz sobie pozwolić na więcej i bum, w moment tracimy z oczu cel. Szkoda, że mamie już nie udało się "wrócić na dobrą drogę" bo na pewno po takim sukcesie dietowym musiała czuć się o niebo szczęśliwsza :)
OdpowiedzUsuńWitam ! Uwielbiam twojego bloga :) Mam małą prośbę, czy mogła byś stworzyć posta na temat się "bryczersow" ? Myślę, że wiele Pan by z chęcią poczytała jak się ich pozbyć(to tylko taka moja propozycja).
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt i z góry dziękuje za post :)
Historia,którą większość osób będących na diecie bardzo dobrze zna z własnego doświadczenia. Dlatego bardzo ważne jest by zmienić nawyki żywieniowe na stałe :)
OdpowiedzUsuńszkoda że twoja mama wtedy poległa. moja mama niby jest na diecie ale ja jakos tego nie widze hahahaha ;d chce schudnąć ale je je je i jeszcze raz je ! wszystko.
OdpowiedzUsuńkupiła sobie nawet jakiś pas na brzuch żeby tłuszcz spalić ale jakoś jej nie wychodzi.
Znam to przyglądanie się walkom swoich własnych rodziców.
OdpowiedzUsuńU mnie jest wyjątkowo skrajnie. Ojciec ma mnóstwo czasu na ćwiczenia,siłownie na zajmowanie się sobą, moja mama pracuje po części również fizycznie i uważa, że to zastępuje jej sport. Po za tym szuka ciągle wymówek, że rzuciła palenie i wręcz MUSI jeszcze przytyć, bo inaczej się nie da, wraca późno lubi zjeść gdzieś szybko, a jak ma fazę na odchudzanie to nie przez wyrzeczenia i zmianę nawyków, ale drogimi tabletkami, które znajdujemy gdzieś pochowane. Cóż próbuję usilnie wszczepić w nią trochę pozytywnego myślenia i nauczyć podchodzenia z głową do pracy nad swoim ciałem.
Autorko bloga, nie pisz tak za smutkiem, że nie udało się Twojej mamie osiągnąć czegoś podobnego jeszcze raz. Może jest szczęśliwa ze swoją wagą i ze swoim trybem życia, jeśli nie, to porozmawiaj z nią, motywuj, dzwoń, pytaj co dziś zrobiła dla siebie, zaraź ją, jestem pewna, że jak Ci się uda to podziękuje Tobie jeszcze a i Ty będziesz jeszcze bardziej zadowolona ( :
pozdr. http://jecamilove.blogspot.com/
Takie odstępstwa od diety są paskudne :c ja też wiecznie jestem osobą "odchudzającą się" lecz brak motywacji działa jak działa :c Zapraszam na nowy, krótki post z paroma zdjęciami m.in kwiatów oraz mojego psa ;* Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHej mam pytanie czy nie byłabyś zainteresowana kupnem książek o zdrowej figurze odchudzaniu Jeśli miałabyś ochotę poznać szczegóły to pisz na mój adres agusia19920305@interia.pl Serdecznie zapraszam Wesołych Świąt;)
OdpowiedzUsuńŻyczę Pani powodzenia w walce z kilogramami...
OdpowiedzUsuń